niedziela, 10 marca 2019

2. WIERSZE LIDII ENGEL



LIDIA ENGEL













Kolejność

Był czas zasiewów
był czas wzrastania
był czas żniw
opustoszały pola

plony całego życia
powiązane w snopki
ułożone w stogi
czekają na przewoźnika
**
Oswajanie

Nie będę na nią czekała
zza drzwi zamkniętych
wyjdę naprzeciw
wbrew białym tabletkom
bólowi chylącemu ciało ku ziemi
otwieram drzwi na oścież
uzbrojona w wiarę nadzieję i miłość
wkraczam na ścieżki nie poznane
**
Reinkarnacja
z prochu powstałeś i w proch się obrócisz

Uwięzione w posrebrzanej klatce
rozsypują się radości smutki
uniesienia i upadki
zachwyty i trwogi
sypie się wypalone życie

poprzez popioły czasu
patrzę poza śmierć
może gdzieś kiedyś
z prochu powstanie inne życie
opuści srebrną klatkę
i pójdzie w świat
nową drogą przeznaczenia
**
Obawiam się…

Po bluzeczce małej dziewczynki z Aleppo
spływa gorzka łza, znacząc na bieli
krwawy znak zapytania
dlaczego?

Ruiny gruzów kłują niebo,
pod gorącym słońcem rozpadają się
cegła po cegle,
zamiera wyludnione miasto.

Mali ludzie
podobno stworzeni na podobieństwo,
mściwi, obłudni, żądni władzy
nie tylko tam,
niszczą co piękne, dobre,
niszczą życie

Za cenę panowania nad światem, nad umysłami
unicestwiają .
**
Gdzie są

Gdzie jesteście
rozsłonecznione dni
rozśpiewane lasy
rozzielenione ogrody
złociście rozgrzany
piasek plaż
dokąd odeszliście

milczą opadłe liście smutnych drzew
pochylona jesiennym wiatrem tęsknota
oddala się
**
Pożegnania

Żegnajcie góry moje
owiane wiatrem pamięci
kaskady potoków
szczyty błękit kłujące
trawy połonin w pokłonie
rozdzwonione hale

żegnajcie morza
liżące stopy mokrym chłodem
niosące na falach ku bezkresowi
teraźniejszość

żegnajcie lasy
przytulane do serca
zielenią listowia
zapachem igliwia
śpiewami ptaków
miękkością mchów

żegnajcie ogrody
malowane
kwietnymi rabatami
rozkwitaniem pąków

żalem ogarniam
kruchość czasu
wszystkie niespotkania
niedotknięcia
niepoznania
niespełnienia
**
Tkanina

Tyle spraw dokonało się
tyle zaczętych czeka
pęcznieje czas
utkany z marzeń pragnień
niedosiężnych szczytów
nieosiągalnych celów
szczelnie zamknięty pęka w szwach
zszywane nicią pajęczą pęknięcia
rozsypują minuty godziny dni miesiące lata
zebrane zawisną utkaną tęczą barw
na ścianach oczekiwania

**

Wiosenny poranek
Mój miły
senne unieś powieki
z dalekiej snu krainy wróć
spójrz
już słońce promieniem rozświetla szyby okien
cienie liści z drzew wysokich
plamami wesoło igrają na ścianie
a wiatr
z woalem firanki
tańczy walca na trzy pas

podaj mi rękę
pójdziemy łąkami otuleni ranną mgłą
zasłuchani w śpiew kosa
czujesz krople na rzęsach?
to rosa tak pięknie lśni w słońca promieniach
nie zmieniaj rytmu serc naszych

zajdziemy w cieniste lasy
pod zieleni baldachimem
przytuleni ramionami
zapomnimy chwile złe

uśmiechami obdarzymy wiosny czas
kwietne łąki w mgieł oparach
ranną rosę świergot ptaków
miłość w nas
**

Pierwiosnki dla mamy

Pamięcią wciąż powracam w me dziecinne strony,
marzeniami wędruję po kwiecistych łąkach,
rankiem, lekko jak motyl pośród kwiatów stąpam
i twarz zanurzam w żółtych kwiateczków korony.

W zakolach bystrej rzeki, na ciepłych płyciznach,
całe naręcza pierwiosnków rozrzuciła wiosna.
Ich woń gorzkawa, urok, i barwa radosna,
zieleń łąk, wody błękit – to moja ojczyzna

Był biały dom nad Bugiem, a w nim ukochana,
serce miłości pełne, najlepsza mateńka,
dla niej kwiatki zrywałam od wczesnego rana.

Powracam po latach, gdzie mogiła maleńka,
a w niej moja złocista, piaskiem przysypana.
I smutnieją pierwiosnki w mych dorosłych rękach.

**
Dzień Kobiet
Kochany wieszczu Adamie
ja tutaj zakładam veto
nie jestem żaden puch marny
z krwi i kości jestem kobietą

spójrz na siedzące tu panie
piękne zadbane i świeże
więc skądże to porównanie
z pierzem

anieli nam nie zazdroszczą
skrzydeł nie mamy – na razie
a jeśli któraś posiada
to raczej skrzydła pegazie

złoto- owszem, lubimy
i nie jest to żadna herezja
że złotem dla nas są słowa
i proza i poezja

kobiety ci oświadczają
puch – to nie nasza natura
a ponad puch przedkładamy
dobre i mądre pióra.

**
Figlarz maj
Cudownie umaił się maj na zielono
Tam kwietny dywan rozścielił pod stopami
Rosą deszczu sypnął, łąki skropił łzami
Tu promień słońca rozświetlił nad głową

Wybłękicił szare lusterko jeziora
Aby móc zalotnie przeglądać się w fali
Skwery i ogrody wyfiolecił bzami
Zielonością liści drzewa obdarowal

Naszą ziemię okrył nadziei welonem
Kwitnieniem jabłoni, zbożem wykłoszonym
Na sznureczku tęczy rozwiesił kolory

Księżycowym blaskiem wysrebrzył wieczory
Zamącił młodym w umysłach i sercach
Zawirował, rozkochał i uciekł…
Do czerwca !

**
Majowe kwiaty
Zielona Góra pachnie bzem
jest kolorowo i kwieciście
rozkwitły skwery i ogrody
wzrok wabią fioletowe kiście
zadomowiły się na dobre
zostaną z nami tu na dłużej
kochamy ich zapach i barwy
dobrze bzom
w Zielonej Górze

**

Jaskółka

Jestem ptakiem
kocham wolność i przestrzeń
znakiem czarnej błyskawicy
kreślę błękit
kocham człowieka
nie zawsze z wzajemnością
z ufnością
wznoszę swój dom obok
rok rocznie żegnam człowieka
jeśli czeka z tęsknotą
z dalekich dróg powrotów
w darze przyniosę wiosnę.

**

Gniazdo

Na deszczowych szybach
rozmazał się czas
za oknem bocianie gniazdo
straszy pustką
spływa kroplami smutku
tęsknoty
a „gniazdownicy” daleko.

Szybujcie raźniej
podniebnymi szlakami powrotów
omijajcie rafy niebezpieczeństw,
radość i wiosnę skrzydłami nieście
czekamy!
**

Feniks

Marzenia realne, nierealne

płoną na stosie złudzeń
bezpowrotność nie odbiera nadziei
wychodzę na spotkanie
chwil niespodziewanych, a cudownych
wydarzeń nieoczekiwanych, a miłych
przyjaciół dotąd nieznanych, a wspaniałych

z wypalonych popiołów
niczym Feniks
wyrasta apetyt na życie.

dziś usłyszałam skowronka
dźwięczał radością doczekania kolejnej wiosny
**

Oksymoron życia

Noce spokojne snem
noce bezsenne
dnie pełne radości
dnie smutne
słowa kojące i łagodne
Słowa raniące i okrutne
czas przepełniony nadzieją
i czarny czas zwątpienia
raz dni umykają zbyt szybko
i stagnacja gdy nic się nie zmienia

życie sprzeczności przeplata
są w nim blaski i cienie
a śmierć
to blasku utrata
czy z cienia wybawienie?

**
Fale życia
Z wysokości wydm spoglądam
na falujące morze
leniwie fala za falą dąży
na lekkiej bryzie spoczywa czas miniony
czas lata i wiosny
na słońcem wysrebrzonej
igrają chwile radosne
tamta mroczna otchłanią
niesie ból i dawne lęki
następna unosi troski i życiowe rozterki
fala grzywiasta burzliwe lata spienia
na najdalszej zza horyzontu płyną marzenia

wszystkie ku brzegowi dążą
czy wszystkie dopłyną
i kiedy to się stanie
odwieczna tajemnica
bez odpowiedzi pytanie
                                                                                                      LIDIA ENGEL


















1 komentarz:

  1. Cześć Ala.
    Poczytałem. Fajna sprawa.
    Zapraszam do siebie.
    Michał

    OdpowiedzUsuń